dia del patrimonio

DSC_5001.jpg
http://picasaweb.google.com/maugoska/MontevideoDiaDelPatrimonio#

i znow sie okazuje, ze glupi zawsze ma szczescie. kto by tam sprawdzal daty swiat, fiest, dni waznych i wazniejszych… dzien dziedzictwa narodowego trwa dwa dni. oficjalnie. bo nieoficjalnie rozpoczal sie juz w piatek. dla nas – stwierdzeniem prowadzacego autobus kierowcy: dalej nie jade. coz, nie to nie, pojdziemy sobie sami. urugwajskie zloto – cana 33 grzala serca, chyba musielismy juz wczesniej wyczuc swiateczne podniecenie, wieczor byl cieply, weekend dopiero sie zaczynal, pora na spacer idealna. daleko nie doszlismy. juz za pierwszym rogiem zostalismy bezlitosnie wciagnieci w wir szalenstwa. muzyka, bebny, platformy a na nich… zaraz, zaraz, ostatniego ladyboy’a widzialam chyba w tajlandii… rozgladamy sie, raj! jestesmy w samym srodku teczowej parady, panie panom moglyby nog pozazdroscic, panowie paniom chyba wszystkiego zazdroszcza, ale kto by teraz o tym myslal, lyk rozgrzewajacy i wir i szalenstwo. na plaza de cagancha – stop. nie mamy zreszta wyjscia, bo ludzi cala masa, koncerty, male grupki skupione wokol bebnow, tchnienie brazylii, afryki, tance dzikie, przedstawienia, sprzedawcy, caly plac tonie w toastach i znika w haszyszowym dymie. oj bedzie jutro glowa bolala…
boli. ale jak! ale co tam, tam znow bebnienie za oknem, przeciez sie nie poddamy, zbiorka i raz dwa trzy, na dwa juz znacznie lepiej, ulica znow pelna przygod, a te przygody, no prosze, w piora przystrojone, w cekiny, we wstazeczki i… o-o… i w nic wiecej! obcasy stukaja o chodnik, ciala rytnicznie drgaja, o boze, ameryka! dzien miga, przelatuje, znow nie wiadomo kiedy, wsrod grajkow, precli, przedstawien, juz wieczor? cisza nocna.
niedziela na szczescie deszczowa, wiatr, zimno, swiety spokoj, snujemy sie nozka za nozka, z muzeum na wystawe z wystawy do muzeum, w ten weekend wszystko za darmo, otwarte, dla kazdego, pamietaj, dzien swiety swiecic, no dobrze, do kosciola, idziemy, prosze bardzo, tam czeka na nas zwienczenie, nagroda za trudy i znoje, orkiestra symfoniczna wlewa nam w dusze dzwieki, klasyki, bebny, dudnienia, skrzypeczki, fleciki, alty, basy, talerze i dzwonki… tadammm! wrzawa, brawa, oklaski i… sen.
co za dzien…

9 myśli do „dia del patrimonio”

Dodaj komentarz