KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA
Któregoś popołudnia, przeurocza pani z serwisu Wimdu, który zrzesza miłośników podróżowania, zadała mi pytanie: A jak jest w Istambule?
Ha! Mogłabym w nieskończoność snuć nitki opowieści…
Stambuł to miasto-marzenie. Bajka, magia, zaklęcie, jedyne takie na świecie. Pomiędzy i na styku. Kontynentów, kultur, szlaków i religii. Już same nazwy sprawiają, że wyobraźnia zaczyna zapełniać się obrazami. Konstantynopol, Bosfor, Imperium Osmańskie, Galata, Błękitny Meczet, Targ Przypraw…
Ile czasu potrzeba, by się tym wszystkim nasycić, z ukojonym pragnieniem i pewnością w duszy, powiedzieć: jedźmy dalej? Wciąż pojęcia nie mamy, bo serca niezmiennie krzyczą: mało! mało! mało!
Mało leniwych kocurów okupujących chodniki, zakamarki ogrodów, knajpiane parapety. Mało krętych uliczek, śródmiejskich labiryntów oplatających wzgórza pajęczyną historii, wspomnień o karawanach, kupcach i wielbłądach wydeptujących ścieżki Jedwabnego Szlaku. Mało przepraw przez Bosfor, o poranku zamglony, monochromatyczny, a wieczorami płonący zachodzącym słońcem. Czarnych konturów statkeczków, promów i żaglowców tnących stalową taflę we wszystkich kierunkach świata. Mało zastanowień nad filiżanką herbaty: to gdzie chcesz dziś spędzić dzień? W Europie? Czy może w Azji? Mało minaretów roztańczonych śpiewem, kanonem muezinów wzywających na modły. Zapachu przypraw, tytoniu i prażonych kasztanów. Małych pogadanek ze sklepikarką, z przechodniem, ze sprzedawcą bajgli, z niesfornym czerolatkiem, co ma diabła w oczach. Misternych rzeźbień i mozaik, bruku, kocich łbów i wędkarzy na moście. Koronkowych wież i malowanych sklepień. Wirujących derwiszów i ulicznych grajków. Mało, mało, mało.
A przecież mieliśmy szczęście, nie mogliśmy uwierzyć, kiedy się spełniły słowa wypowiedziane pod niewielkim sklepikiem, na zalanej słońcem, kameralnej uliczce u podnóża Taksim. Stanęliśmy na moment, rozejrzeliśmy się wokół i zamarzyliśmy: ależ pięknie by było na jakiś czas tu zamieszkać! Znajomy znajomego znajomej znajomego… Trochę tylnymi drzwiami, trochę nieoficjalnie zagościliśmy w progach nowego sposobu na podróż – social travellingu. Stara kamienica, ogromny apartament, nasz maleńki pokoik, na dole cichy ogród i pracownia malarza – gadatliwego Włocha. Ale przede wszystkim, i chyba to najcenniejsze – ludzie, ludzie, ludzie. Elif, Theo, Kerem, Olivier, Eryka. Gdyby nie oni wszyscy, rozmowy, gotowania, wspólne wieczory, wypady, włóczenie po Istambule, już dawno by nas tu nie było. Nam się udało przypadkiem, ale spełnianiu marzeń można przecież pomóc. I zamieszkać w pokoju z widokiem na Istambuł.
Post powstał przy współpracy z serwisem wimdu.pl
niesamowite… Dzięki Waszej opowieści wpisuję Istambuł na listę miejsc do zwiedzenia 😉
pozdrawiam 😉
No to miło nam ogromnie, bo to miejsce dla nas naprawdę szczególne!
Powodzenia!