KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA
Siedzę przy stole, w swetrze, w kuchni, w betonie. Obok mnie kaloryfer, garnki i lodówka. Przypominam sobie jak jeszcze chwilę temu było nam ciężko, zimno i wilgotno. Jak każdego poranka budziłem się w namiocie podduszony wszystkimi ubraniami, które na sobie miałem, bo po czterech latach podróży mój śpiwór zmienił się w kawałek zimnej, podgniłej szmaty. Jak ciężko było rozruszać się i rozgrzać zanim udało się zrobić ciepłą herbatę, bojąc się, że zaraz skończy się ostatnia butla z gazem. Jak wieczorem w szczerym kapadockim polu przez dwie godziny próbowaliśmy rozpalić ognisko z wilgotnych od rosy gałęzi, oskarżając się, że nie ma wśród nas nikogo, kto umiałby zrobić to pierwszą zapałką.
I przypominam sobie tą jedną kolacje w namiocie. Biały ser, ostra turecka przyprawa, pikantne kiełbaski, orzeszki w paprykowych skorupkach i kawałek bagietki z poprzedniego dnia. Co jest takiego w tych zestawach obozowych, że tak smakują? Dlaczego nigdy ich smaku nie da się powtórzyć w domu? Oddzielić od zmęczenia po dniu pedałowania, namiotu w którym się siedzi, góry na którą się patrzy, chłodu który się czuje.
To te jedyne, być może, momenty kiedy smak odbieramy naprawdę całym ciałem. Każdym jego zmysłem. Bo przecież na całość tamtej kolacji składały się także przyprawa z wilgoci, szczypta zmęczenia, kruszonka z adrenaliny, aromat podgniłego namiotu, a wszystko to uwarzone w garze widoków z całego dnia, kiedy patrząc przed siebie wydaje ci się, ze to niemożliwe żebyś tu był.
Zazdrościsz?
Pomyśl jak wtedy marzy się, o kuchni, kaloryferze, rogaliku z kawą z ekspresu, albo talerzu nie ważne czego, oby nie stygło. Nie ważne gdzie byś był, dokąd dotarł, skąd przyjechał i tak pociągać cię będzie to czego nie widzisz.
Następnego dnia o poranku kiedy wyszedłem z namiotu zamroczony snem, pod stopami zachrzęścił mi szron. Temperatura południa w słońcu osiągnęła 3 stopnie Celsjusza. To oznaczało, ze dzisiejszą kolacje trzeba będzie bardzo, bardzo mocno przyprawić marzeniami.
Post powstał na arcyklawym notebooku Acer Aspire TimelineX
A potem każdym zmysłem odbiera się ciepłą kąpiel w domu, sen w miękkim i ciepłym łóżku, jedzenie w czystej kuchni… Tego nie da się docenić inaczej niż przez utratę tego, choćby na chwilę.
nie mieliście tego co daje poczucie stabilizacji, ale mieliście SIEBIE a to jest najważniejsze:)))))))))
Lea, oj tak, chociaż najpięknieh by było umieć doceniać bez tracenia. Ale kto to potrafi…
Mamo:))))))