Etam Crew w Stambule

muralist-etam-crew.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ETAM CREW W AKCJI W WARSZAWIE

Ha! Powiedzieć, że się cieszymy, to mało!
Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że zupełnie przypadkiem wysłaliśmy Etam Cru do Stambułu!
Yyyy? Prrrr!
Jak to MY wysłaliśmy? Ano historia to z serii moich ulubionych.

Jeśli chodzi o sztukę, architekturę i design, Azja południowo-wschodnia jest wyjałowioną, pozbawioną fantazji pustynią z kilkoma zaledwie niewielkimi oazami.
Z pełną premedytacją ominęliśmy chińskie metropolie.
Nie byliśmy w Japonii. Wiemy, że byśmy się w niej zakochali.
Byliśmy w Singapurze i Bangkoku. I się zakochaliśmy.
W Kuala Lumpur spędziliśmy tydzień w księgarni, przeglądając albumy.
Indonezyjska Yogyakarta i jej street art były nierzeczywistą niespodzianką.
Jednak wciąż, jak na nasze potrzeby i czas w Azji spędzony – bite dwa i pół roku – to wszystko, to było mało, Mało, MAŁO!

Kiedy trafiliśmy do Stambułu, byliśmy jak narkomani na głodzie. Morderczo spragnieni Europy, z jej wszechobecną sztuką, galeriami, muzeami, festiwalami… Głowy i dusze pękały od pytań. Co przez te 4 lata naszej nieobecności się zmieniło? W którą stronę poszło? Jakie nowe nazwiska się pojawiły? Jakie style, trendy, technologie?

Który to już raz napiszę, że mieliśmy szczęście? Ale naprawdę mieliśmy. Z marzeniami trzeba ostrożnie, zwłaszcza z tymi na głos wypowiadanymi. Któregoś z pierwszych dni, spacerując po okolicy Taksim, przysiedliśmy na krawężniku jednej z tych czarownych stambulskich uliczek, spojrzeliśmy na secesyjną kamienicę i rzuciliśmy w niebo: o rany, tutaj zamieszkać…
Dwa tygodnie później – wciąż sama do siebie śmieję się z niedowierzaniem, kiedy o tym myślę – zrządzeniem długiego ciągu przypadków, zamieszkaliśmy… dwa domy dalej. W dzielnicy – symbolu Stambulskiej bohemy, w mieszkaniu aż kipiącym sztuką.

Z Elif zazębiło natychmiast. Siedzi w sztuce po uszy. Właścicielka Milk Gallery, w której wystawia znanych i promuje młodych twórców, współorganizatorka Mural Ist, festiwalu street artu… oj długo by wymieniać, gdzie jeszcze rozrabia ta dziewczyna, była na bieżąco ze wszystkim tym, czego byliśmy spragnieni.
Spotkaliśmy się w pół drogi. Ona – kocha urban art i najnowsze technologie, my – ogromnie cenimy podejście tradycyjne – oryginalność i dobry warsztat. Ona, jak dotąd, spoglądała głównie na zachód. My, z ogromnym szacunkiem przyglądamy się wschodowi.
Zderzenie aż iskrzyło. Przy śniadaniach, po nocach przy winie, w przelocie, w sklepie, w drzwiach, wchodząc-wychodząc. Słuchaj, a znasz tego? A widzieliście tamto? A patrz, a zobaczcie, a, a, i…

I tak dnia któregoś złapaliśmy się w kuchni.
– Popatrz na to, ten chłopiec powinien ci się spodobać – na naszym monitorze malowała się właśnie magiczna Primavera, Sainerowy mural łódzkich Urban Forms.
– Wow.
Hmmm, nieczęsto się zdarza usłyszeć od Elif to słowo. Oznacza ono – do dzieła. Jeszcze tego dnia napisała mejla z pytaniem czy może by tak…

Kochani, dziś w Stambule zaczyna się Mural Ist, a na nim – Etam Crew!

Po raz pierwszy Polacy będą tam malować. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że maczaliśmy w tym palce. Tym bardziej, że byyyyć może to wcale nie jest w tej kwestii nasze ostatnie słowo.
Ale o tym na razie sza. Cichocichosza!

2 myśli do „Etam Crew w Stambule”

  1. Mysie Pysie
    a Laruś nie chciałby z malutkiej formy przerzucic sie na taaaaką wielką????
    dlaczego Etam Crew promujecie jak Bozia dała talent tez Wam
    ( ja wiem wiem miejsca jest dla każdego) ale jakby co to udostępniam Larusiowi własną bramę na rozgrzewkę murala płotowego
    Buziaki
    inna mama

Dodaj komentarz