roznica stu procent pomiedzy cena podana a rzeczywista nie robi w azji wrazenia. roznica dwustu, przywoluje usmiech, trzystu – sugeruje, ze ten mily pan vis a vis, to hindus. labirynty negocjacji i targow nie sa az tak zawile jak by sie to moglo na pierwszy rzut oka wydawac. wieki i tradycja ustalily zasady. jedna z nich, to szacunek do drugiej strony i zwiazana z nim w naciaganiu uczciwosc. tak, tak, to nie jest pomylka. wlasnie w naciaganiu uczciwosc. to proste i logiczne, bo poza dobra cena liczy sie akt kupowania: rozsmieszyc, zaciekawic, zaskoczyc, polubic, zabawic. i nie ma tu miejsca na kanty, kazdy ma pojsc z przekonaniem, ze zrobil dobry interes. tu wazna jest reputacja, bo dzieki niej klient wroci. stad wlasnie, zwyczajowe, okolo stu procent przebicia. my wiemy, ze wy wiecie, ze wiemy… wszystko jasne.
potrzebna nam byla wiza. do birmy. na za tydzien. dwadziescia, trzydziesci dolarow, zalezy gdzie sie zalatwia. maksimum 900 bahtow, to wiedzielismy na pewno. z lenistwa? z ciekawosci? przeszlismy po agencjach. i… bingo! czegos takiego chyba sie nigdzie nie znajdzie. pani, bez zajakniecia, podaje cene: 3200. ale to piec dni czekania, polecam 5700 i wiza bedzie na jutro. na potwierdzenie jej slow, na biurku laduje tabelka. uszom, oczom nie wierze. tooo… my sie zastanowimy. a! a mam jeszcze pytanie… wy duzo tych wiz zalatwiacie? o tak, nie musicie sie martwic, bo mamy doswiadczenie. aha, czyli maja klientow. coz mozna powiedziec… no brawo! bezmyslnosc rodzi bezczelnosc.
dwa dni pozniej, zalatwiamy wizy w ambasadzie. z dnia na dzien, w milej cenie 810 za sztuke.
ajednak oplaci sie pochodzic, szukajcie a znajdziecie tak ktos powiedzial;))))))
Szukali i wydali a nic nie znależli, jakby prześli
przez zieloną granicę to by znalezli.
Many, many, many wszędzie się liczy raz wiecej a raz mniej…