Ich dom

komiks-slamsy.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Pociągi „kelas ekonomi” – najtańszy, ale i najbarwniejszy z dżakartowych transportów – na stacjach niemal nie stają. Zazwyczaj zwalniają tylko, pozwalając pasażerom na pospieszne wskoczenie czy wyskoczenie w miejscu przeznaczenia. W godzinach szczytu robi się z tego wskakiwania i wyskakiwania niebezpieczna przepychanka, bo nie dość, że tłok, że pociąg w ruchu, że kieszonkowcy, to jeszcze wiadomo, że jeśli nie uda się wcisnąć, na następny będzie trzeba czekać czterdzieści minut, godzinę, bo „kelas ekonomi” kursują najrzadziej. Dlatego, zanim ktokolwiek zdąży wysiąść, tłum z peronu szturmuje już wagon.
W takiej właśnie przepychance przegapiamy swoją stację. „Aj tam, tylko jedna, nie ma sensu czekać, cofniemy się piechotą wzdłuż wiaduktu kolejowego”, mówimy sobie, kiedy w końcu udaje nam się wysiąść. Schodzimy na ulicę, odnajdujemy kierunek, mijamy skrzyżowanie i… Czytaj dalej Ich dom

Dżakarta

DSC_7639.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Pierwsze, co mi przyszło do głowy na widok Dżakarty oglądanej zza szyby jadącego z lotniska klimatyzowanego autobusu to sękacz – jego niekończące się nawarstwienie. To miasto zdaje się przeczyć prawom fizyki. Tam, gdzie na zdrowy rozum, nie sposób upchnąć już niczego, szpilki się nie wściubi,  tutejsza rzeczywistość, nie wiem jakim cudem, wtrynia jeszcze uliczkę, jeszcze dom, jeszcze ścianę, stragan, sznury z praniem, doniczkę, motor, człowieka. Jednego, trzech, całą rodzinę. Gdybyśmy nigdy nie wysiedli z tego autobusu, napisałabym, że ul, że mrowisko – mrowi kolos o ponad 20 milionach twarzy zapełniających centrum, obrzeża i przedmieścia. Ale wysiedliśmy. Czytaj dalej Dżakarta