http://picasaweb.google.pl/maugoska/Ruta40#
12 maja 2009, patagonia, ruta 40
tak. spal. nawet nie zauwazyl kiedy zasnal. dzwiek motoru powoli zgasl, a obrazy zaczely przeplywac przed oczami jak w niemym filmie. snil o bezdrozach patagonii, o krach na lago viedma, o lodowcu, jak rzeka splywajacym z gor wstegami blekitnego zimna, snil o kondorach przeszywajacych mrozne powietrze wieczoru. znal to miejsce od zawsze. rozumial nadchodzace po sobie zmiany, wiedzial, ze kiedy stopnieje snieg, ta brunatna ziemia zrodzi zielen usiana kroplami kwiatow, wiedzial, ze potem wiatr uniesie ich zolte platki az nad atlantyk, a wtedy rosliny rozpoczna nierowna walke ze spiekota lata. nic go nie moglo zaskoczyc, czul sie bezpiecznie w tej surowej, nie konczacej sie przestrzeni. nic go nie moglo zaniepokoic. nic, az do dzis. niepokoj nadszedl podstepnie. bez wyraznego powodu, nieokreslony, niedopowiedziany, cichy. tak. nagle zrozumial – cichy. to miejsce nie zna ciszy. zna spokoj, ale ten spokoj rodzi sie w akompaniamencie powiewu, zna zlosc, podsycana przez silne podmuchy wiatru, zna rezygnacje, zna poddanie, wymuszone nienasyconymi uderzeniami wichur. ale cisza, ciszy nie bylo tu nigdy. ta cisza budzila strach. nieznana, potworna, niemo dudniaca w skroniach. nagle zaczal sie w niej unosic. coraz wyzej i wyzej. im bardziej oddalal sie od ziemi, tym glebiej sie w niej zatapial, gluchl, pograzal. czul nadchodzace niebezpieczenstwo.
za oknem swiszczaco przeplywala patagonska monotonia. oderwalam wzrok od szyby, spojrzalam na kierowce i zamarlam. nie wierzylam wlasnym oczom. spal.