KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA
Nie wiedziałam. Pojęcia nie miałam, że w rzece mogą być przypływy i odpływy. Staliśmy na deptaku w Chau Doc, długi, z socjalistycznym sznytem, klombiki, rzeźby na trawnikach, czerwona flaga – żółta gwiazda, huśtawki, spacerowicze niedzielni, fontanna, ładnie nawet. Staliśmy przy oddzielającej od wody barierce, wpatrzeni w ten niezwykły, trochę wyśniony, trącący starymi filmami krajobraz – Mekong, słońce czerwone i ogromne, łodzie, barki, czarne kontury palm, małe czółenka, mgliście, dłubanki zwinnie przemykające między sapiącymi wielkimi smokami taszczącymi piasek, kokosy, ryż, jedno na drugim, gęsto, na kupie. Maleńkie kobiety w spiczastych kapeluszach wiosłują, wiosłując plotkują, gwar, plusk, szemranie nurtu, mrowie ludzi, mrowie ryb – aż nagle – spojrzałam i zaskoczenie: zaraz, zaraz, przecież wcześniej, łodzie przy brzegu, tu, w tym samym miejscu, bujały się na falach. A teraz? Czytaj dalej Życie na wodzie.