http://picasaweb.google.pl/maugoska/Guarani#
estella eulalia wyglada na zmeczona. dzis juz tylko jej dlonie i przeszywajace, glebokie spojrzenie zdradzaja dawna sile. odkad zrozumiala, ze w swojej walce skazana jest na samotnosc, odkad pojela bezmiar swojej bezsilnosci, jej glos przycichl a sylwetka sie zgarbila. ale nie, wciaz sie nie poddaje, tylko teraz, zamiast walczyc, robi swoje. po cichu i systematycznie, z sercem i niezlomnym, pamietajacym jeszcze jej mlodosc przekonaniem, ze warto, ze jako biala jest im to winna.
pojawila sie tu w 1987 roku, tym samym, w ktorym rzad argentyny uroczyscie przekazal indianom guarani 224 hektary ziemi i w ramach zadoscuczynienia za przeszlosc, zobowiazal sie zapewnic nowo powstajacej komunie wsparcie finansowe. mloda nauczycielka, pelna zapalu i werwy, wypelniona wiara, ze dzieki jej pomocy, indianie wyjda z cienia, zdobeda swiadomosc i narzedzia, by walczyc o swoje prawa. i ze ta nowa sila pozwoli zachowac ich tozsamosc, ich kulture, wierzenia i madrosc. w nowo zbudowanej, pokrytej blekitna farba szkole uczyla hiszpanskiego, rachunkow, biologii, geografii…
wtedy jeszcze nie wiedziala, w jak zlym kierunku to zmierza, ale dzis, juz jako dyrektorka tej samej szkoly, jak nikt zdaje sobie z tego sprawe. a na czym polega problem? hmm, to zle pytanie, to nie jest jeden problem, tu, tych problemow jest wiele. milknie, rozglada sie dookola, mierzy nas wzrokiem, jakby wazyla, czy moze, czy nie moze, chce, czy nie chce mowic. w koncu postanawia sie otworzyc.
kacyk i wspolnota.
bo tu nie mowi sie wodz, ale el cacique – kacyk. kiedys, jeszcze w dzungli, wspolnoty guarani skladaly sie z pochodzacych z tego samego miejsca, czterdziestu, piecdziesieciu rodzin. na czele wpolnoty stal kacyk, rowny prawami z szamanem, pod nimi rada starszych – glow rodzin, rzadzila cala wspolnota, podejmowala decyzje, wybierala i obalala kacyka. to tworzylo naturalny system kontroli sprawowany przez wszystkie rodziny. kacyk musial liczyc sie z ich zdaniem. my tutaj, zamiast 40-50 mamy 247 rodzin. poniewaz prawo argentynskie zapewnia indianom guarani ochrone, sciagaja oni nawet z bardzo daleka, z paragwaju, z brazylii. tu dostaja ziemie, pomoc finansowa i dokumenty. dolaczaja do wspolnoty. dolaczaja? teoretycznie tak. jednak praktycznie, brak wspolnych przezyc, korzeni i pochodzenia nie pozwala stworzyc silnych wiezow. bez silnych wiezow, rodziny nie wspolpracuja, kazdy dba o swoje sprawy. bez wspolpracy nie ma jednoglosnej rady starszych. bez jednoglosnej rady starszych, nie ma jak obalic kacyka. ten staje sie wszechwladny…
kacyk i prawo.
na terenach podarowanych indianom przez rzad obowiazuje prawo guarani. argentynska policja i sady nie maja nic do powiedzenia. wladze podjely to ryzyko, by umozliwic indianom stworzenie autonomicznych, opartych na tradycyjnych zasadach wspolnot. silvino moreyra, tutejszy kacyk ma wyksztalcenie prawnicze. wie, ze na swoim terenie jest bezkarny…kacyk i pieniadze
nie prowadzi ksiag przychodow, nie placi podatkow, nie rozlicza sie z rzadowych dofinansowan ani zyskow z turystyki. nasza wspolnote odwiedza okolo 60 turystow dziennie, kazdy z nich, za mozliwosc przejscia szlakiem opowiadajacym o zyciu, kulturze i tradycjach guarani placi 50 pesos, sami policzcie. wiekszosc tych pieniedzy trafia do kacyka…
kacyk i rozrywka.
ten zas, poza kiloma mniejszymi, ma jedna ogromna slabosc. hazard. wiekszosc wieczorow spedza w kasynach puerto iguazu…
estella eulalia wie, ze z kacykiem nie wygra. swiadomie poszla na kompromis, by moc tu zostac, by moc robic to, co dla niej najwazniejsze – walczyc o indian, ktorzy z roku na rok gubia sie coraz bardziej. to dlatego przymyka oczy, przemilcza, udaje, ze wszystko jest w porzadku. jej twarz tezeje, smutnieje, mysli odbiegaja w przeszlosc.
paradoks.
kiedy tu przyjechalam uczylam hiszpanskiego, matematyki, historii…, takich „cywilizowanych” przedmiotow. dzis, sama nie moge w to uwierzyc, jestem niemal jedyna osoba, ktora moze im opowiedziec o ich wlasnej kulturze, religii, tradycjach. na lekcjach ucze jak funkcjonowaly wspolnoty, jak wygladaly wioski, kim byl szaman, jakie sa swieta, ceremonie i obrzedy guarani. to straszne, ze jesli nie dowiedza sie tego w szkole, to prawdopodobnie nie dowiedza sie nigdzie.
tozsamosc.
kiedys, tradycja przekazywana byla przez rodzine. podczas codziennych, wspolnych posilkow starsi mowili, uczyli, dzielili sie doswiadczeniem, wieczorami cala rodzina siadywala wokol ognia i sluchala legend, historii i wspomnien. dzis pozostal juz tylko ten ogien po srodku domu, reszta zostala wyparta przez telewizje. zobaczcie, czasem dom, to tylko kawal folii umocowanej na kilku tyczkach, nie ma biezacej wody, nie ma toalety, spia na golej ziemi a telewizor stoi. i moze nie byloby nic zlego w tym, ze stoi, gdyby nie to, ze mlodzi bezkrytycznie wierza we wszystko, co w nim zobacza. a potem nie chca juz sluchac starszych, przestaja ich szanowac, bo chca zycia z filmow, z reklam i seriali. a starsi… oni tez juz coraz czesciej przestaja mowic, rozleniwiaja sie, milkna zapatrzeni w mydlana banke zapomnienia. i nawet nie zauwazaja jak rok po roku, coraz bardziej traca to, co maja najcenniejszego – samych siebie.
bezsilnosc.
cala sila indian tkwi w korzeniach, we wspolnocie i jednosci. pozbawieni tych fundamentow sa slabi, staja sie nieodporni na cywilizacje, tak jak kiedys na choroby. i nie ma dobrego rozwiazania, czasu sie nie cofnie, nie wyprowadzi sie ich do dzunglii, nie odetnie od wspolczesnego swiata. a ten systematycznie ich niszczy, omamia zadza posiadania, upija, rozleniwia, odbiera zdolnosc zycia w zgodzie z natura, frustruje. przez cale wieki ich zycie oparte bylo na wspoldzialaniu, rownym dzieleniu dobr, silnych wiezach z dzungla, rzekami i wierzeniami. dzis, bezwiednie skazuja sie na zycie w pojedynke. a oni w glebi duszy sa bezbronni i naiwni jak dzieci, nie potrafia sobie z tym radzic.
szok.
te zmiany wzynaja sie w ich najglebsza swiadomosc, zmieniaja myslenie, niszcza najwieksze swietosci. jak daleko to zabrnelo? najdalej. nie wiem czy potraficie to zrozumiec, czy wiecie co dla guarani oznacza targniecie sie na wlasne zycie. tu samobojstwa nawet nie sa tabu, nigdy nie musialy byc zabronione. one w sposobie pojmowania swiata, w mentalnosci po prostu nie istnialy.
dwa lata temu, w 2007 roku, znalezlismy nad rzeka kilku chlopakow. stali po pas zanurzeni w wodzie i ostrymi kamieniami probowali roztrzaskac sobie glowy.
nadzieja?
na szkolne podworko wybiega gromadka dzieciakow. dwoch chlopcow, zwabionych nasza obecnoscia podchodzi niesmialo i zaczyna sie przygladac. jak sie nazywasz? pytam jednego. carlos, odpowiada, peszy sie po dzieciecemu, ale po chwili, jakby tkniety odrobina smialosci dodaje: kuarahy. i nagle, juz wyprostowany tlumaczy: to w guarani znaczy slonce. twarz estelli eulalia muska delikatny usmiech…
I dzi?ki Wam Estelli Eulalia sie u?miechne?a
i upewni?a si?, ?e warto uczy?.
A Wódz tam nazywany Kacykiem-Silvino Moreyra
ma wykszta?cenie prawnicze, mam dziwne skojarzenie,
ale niechce nikogo obra?a?!!!!!!!!!!!
ta podroz na pewno pokazala wam jak wazna jest tozsamosc i korzenie – dzieki za wrazliwosc i serce:))))))))
Estelli Eulalia u?miechne?a si?, ja te?
chc? si? u?miecha? do Was dzi?kuj?c Wam
za wpisy na tamtaram, ale nie mog? dojrze?
nowego wpisu od 10 dni, chyba musz? zmieni?
okulary a te które mam wyrzuc? na ?mietnik,
powiem Wam w sekrecie, ?e s?owo ?mietnik
jest teraz bardzo modne poniewa? jedni drugich
chc? wyrzuci? na ?mietnik historii, ale nie wiedz?
jeszcze którzy których b?d? wyrzucali na ten ?mietnik:)