KLIKNIJ TU, ZEBY OBEJRZEC ZDJECIA
gdyby nagle warszawa stala sie dzielnica buenos aires, nikt by tam pewnie nawet nie zauwazyl, ze sie cokolwiek zmienilo.
dla miliarda chinczykow jestesmy niczym wiecej, niz jakims niewielkim plemieniem, zyjacym na skraju europy.
mala dziewczynka z potosi na informacje, ze jestesmy z polski, a polska ze w europie, pyta: a gdzie jest europa? usmiechasz sie poblazliwie? a wiesz gdzie jest potosi?
bedzie o narkotykach, bo mysl ta wrocila w miejscu, gdzie na kazdym rogu, w kazdej niemal knajpie kolorowe szyldy kusza: magic mashrooms. mozna zjesc pizze z grzybkami, kanapke, ryz, makaron, mozna wypic wywar albo je zjesc na surowo. i to wszystko w kraju, gdzie za narkotyki grozi kara smierci.
jednak tak naprawde mogloby byc o czymkolwiek. prawostronnym ruchu, nakazie monogamii, normach okreslajacych sposob ubierania. bo to nie narkotyki (ruch, ubior, monogamia) graja tu glowna role, ale pewien syndrom: zakutego lba.
wiadomo: punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. to nawet nienajgorzej, ze sobie ukladamy swiaty, swiatopoglady, prawosci i lewosci. musimy szufladkowac, upraszczac i porzadkowac, bo bysmy zwariowali od natloku roznic. ale… no wlasnie: ale.
porzadkowanie to jedno a zakutolbizm drugie. bo nagle siadaja ten z owym i pelni srogosci i piany wszem, wobec oswiadczaja: posiadasz narkotyki? wtracimy cie do lochu, dla twojego dobra, bo to zlo straszliwe, zbrodnia i przestepstwo! i nie powiedza nikomu: tak oto polska wlasnie. chile, australia, kanada, ziemia obiecana. nie, beda w niebo krzyczeli: odwieczne prawo swiata! ba, to jest prawo prawa! swiete! niezaprzeczalne! a lud co na to? uwierzy, wszak w telewizji mowili. i nikt sie nie zastanowi, prawda to, czy nieprawda. leniwe wygodnictwo, bierna martwota myslenia nie dadza sie otworzyc, sprawdzic, jak to jest gdzie indziej. ze moze nad takim lake toba grzybki sa legalne. albo ze w ekwadorze, cale rodziny, tez dzieci, biora udzial w obrzedach, gdzie wywar z ayahuasca przynosi halucynacje, albo ze w birmie, w laosie wciaz uzywa sie opium, ze w indiach sadhu spalaja cale tony haszyszu, w boliwii zuje sie koke, w calej azji betel, ze, ze, ze… dlugo by mozna.
mozemy sie umowic, ze narkotykow nie chcemy, ale nie twierdzmy na boga (no wlasnie, ktorego boga?), ze jest to jedyne prawdziwe i sluszne rozwiazanie. pol swiata chodzi nacpana. i jakos nie choruje. i parchow tez przez to nie ma. serio. my byli, widzieli.
ściskamy z sajkołączki.
a grzybkow nie zjedlismy, bo zachorowalismy. ale co sie odwlecze…
suszone tez niezle smakuja.
Grunt to nie jeździć po grzybach autobusem. Chociaż niektórym się podobało. Tomek może sobie przypomni. 😉
jarek! na boga! rodzice czytaja! :))))))))
A dodajmy, że całe Wall Street jedzie na dopalaczach, żeby mieć wyniki (wiem, bo widziałem na filmach). Takie zatem są podwaliny gospodarki światowej i mitu sukcesu.
Grzybki jak lsd tylko zejscie lepsze i pozostaje ta tesknota za chwilowym zrozumieniem, a moze to oglupienie?
coz, suma uzaleznien jest stala. jak nie na tym, to na tamtym. jak nie tu to tamtaram:)
jarek, zwierzyniec w autobusie pamietam!
Maugośka! może i czytamy ale też znamy prawie
wszystkie tajemnice Tomka-podkreślam prawie…
A w latach 70-dziesiątych też byłem młody i jeżdziłem
z kumplami dużym fiatem po Nowym Świecie na takich
dopalaczach, że aż strach mówić ale synów mam porządnych
zupełnie jak ja:)
Trzy słowa od Ambasadora: http://www.mywayaround.com/2011/02/04/hongos-inocentes/
No tata to juz jakby co wiem czyja to wina to wszystko 🙂
Panie Ambasadzorze pozdraiwamy i zyczym wszystkiego dobrego z nowym rokiem. Gdzybiarze wszystkich kontynentow laczcie sie 🙂
grzybki ostatnio suszone właśnie były u nas, ale jakoś się nic nie pootwierało. stare musiały być czy co?
trafiłam tutaj przez Chustkę. i dobrze się stało!
pozdrawiam