KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA
Akurat zrzucał kosz z pleców, kiedy przyjechaliśmy na przyklejony do drogi niewielki punkt widokowy. Przysiadł w skrawku cienia i zaczął rozsupływać szare zawiniątko. Wyjął trzy kamienie. Spore, żółto-różowe, poprzerastane mchem. Ułożył je z namaszczeniem na rozłożonym na ziemi worku, ułożył obok nich wagę i zapadł się w letargu właściwym prostym ludziom, których większość życia mija na czekaniu. Czytaj dalej Dziki miód